>>14860905whatever my man, i want to take it easy from time to time
- Nheg'hurhnaa! - uderzenie i cisza... Maź jakby zwiotczała, rozlała się jedynie po ziemi, by w końcu zniknąć w moich wnętrznościach, mimo że nie powinno być to możliwe...
Ale nie tylko to ruszyło w moim kierunku, nowo powstały pierścień załamał się i w nieregularnych odkształceniach podążył śladem mazi. W przeciwieństwie jednak do swego poprzednika nie zniknął w moim ciele, lecz otoczył moje ciało, aby ostatecznie podzielić się na niezliczone pierścienie. Dwa największe z nich stworzyły krzyż poprzez okrążenie klatki piersiowej, a także przeprowadzając linię od krocza do szyi, wokół której rozszczepiała się na dwie części zachodząc mnie od tyłu. Reszta, a raczej większość tej metalicznej materii stworzyła niezliczone pierścienie wokół moich kończyn. Przypominały one obciążniki północnych mistrzów walk i miały taki sam efekt, były niepomiernie ciężkie.