>>11996051It's not that different really. But i did some alterations to it while translating.
Jak każdego ranka wybrałam się na spacer wąskimi uliczkami naszego osiedla. Starałam się nie śpieszyć, lecz nie mogłam się powstrzymać od rytmicznych podskoków. Raz i dwa, raz i dwa! Pląsałam w najlepsze wśród budzących się do życia kamienic. Co rusz widziałam zaspane oczy wyglądające przez okna oraz wynurzające się z klatek schodowych zaspane głowy. Ze śmiechem machałam do wszystkich życząc im miłego dnia, w zamian obdarowywano mnie zaskoczonymi uśmiechami. Dodawały mi one wigoru dzięki, któremu przyspieszyłam zmierzając do mojego zwyczajnego celu…
- Wieża Zegarowa! Nareszcie – świergotałam ujrzawszy wysoki budynek na skraju placu Laimana. Masywne drzwi jak zawsze stały otworem, a ja nie wahając się wpadła przez nie do środka. Moja szarża spotkała się z niespodziewanym przeciwnikiem. Wyjątkowo miękkim i sprężystym! Odbiłam się od niego i upadłam na moje szanowne cztery litery.
- Matko jedyna! Vrula uważaj troszkę – usłyszałam nad sobą przyjaźnie nastawiony głos.
- Oł oł oł… O Jantim... – pozbierałam się z podłogi otrzepując ubrudzoną spódnicę i spojrzałam na niego ponownie – przepraszam, ale dziś wyjątkowo nastawiłam się na oglądanie naszego słoneczka – ten pokręcił tylko głową.
- Zobaczysz w końcu się doigrasz. Po za tym nie masz co wchodzić na górę bo jeszcze jest zamknięte.
- Coooo?! No ale… - beczka wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i zaczął nim i machać nad głową.
- Widzę, że bardzo ci się śpieszy hę – wyszczerzył się od ucha do ucha. Warcząc zmarszczyłam brwi, co jeszcze bardziej rozbawiło opiekuna wieży – powiedz magiczne słowo i ci je pożyczę.
-Baardzo proszę?