>>14860900well isntead of the whole thing i will post the except that caused the most confusion.
sorry im paranoid
- Lakasta yo sentia! – krzyknęła Felaoi, a wraz z nią chór innych głosów dobiegających ze wszystkich stron. Zdałem sobie sprawę, że szerokim kołem otaczają mnie identycznie wyglądający mężczyźni. Wszyscy oni mówili jednocześnie wraz z Felaoi, jakby to ona przemawiała wieloma głosami.
Chór huczał, ale ja byłem skupiony na tym co działo się z mazią, a także ze mną. Z momentem kiedy Felaoi rozpoczęła inkantację, czarne otoczenie przeszło w amok. Skupiło się na centralnym punkcie tego sztucznie utworzonego okręgu, całkowicie pochłaniając moją osobę. Nie odczuwałem tego jednak w spodziewany sposób gdyż nie czułem jego dotyku, a raczej miałem wrażenie jakbym był jego częścią.
Ciemność utworzyła trzykrotnie przewyższającą mnie kolumnę i jakby z okrzykiem tysiąca gardeł runęła na otaczającą nas setkę i jedną osobę. W tym samym momencie Felaoi i jej chór stuknęli jednocześnie o ziemię tymi prymitywnie wyglądającymi kosturami.
- Ro! - krzyknęli i jakby zrobione ze świeżej gliny, trzymane instrumenty utworzył na swych czubkach oddzielny dla każdego wzór, który tworząc barierę powstrzymał nadciągającą falę. Maź za to raz po raz tworząc powtarzające się kształty w nieskończoność forsowała tą ścianę, a każdy nowy wzór spotykał się z innym krzykiem stu jeden.
- Ro-Wu! - wielokształtność mazi straciła na prędkości.
- Ro-Nyl – wzburzenie utraciło na sile.
- Ro-Xu – maź zmuszona została do cofnięcia się do miejsca mojego pobytu.
Stałem z nagłym przerażeniem wpatrując się we wcześniej tak spokojnie wyglądającą Felaoi, której teraz szalenie wyglądające oczy całkowicie mnie ignorowały skupione na tym co miotało się wokoło mnie.
Zaś z każdym tym uderzeniem, kostury co raz mniej przypominały swój pierwotny kształt, by w końcu utworzyć lewitujący może metr nad ziemią, pierścień zmiennokształtnej stali.